Wojna pod Wawelem. Kto zostanie nowym prezydentem Krakowa: Gibała czy Miszalski?

Po trwającej 22 lata epoce Jacka Majchrowskiego krakowianie stanęli przed wyborem między rewolucją a kontynuacją. Zacięta walka będzie się toczyć do samego końca.

10.04.2024

Czyta się kilka minut

składak prezydencki Aleksander Miszalski, Łukasz Gibała //  Fot. Beata Zawrzel / Reporter, Jan Graczyński / East News
Aleksander Miszalski, Łukasz Gibała // Fot. Beata Zawrzel / Reporter // Jan Graczyński / East News

Tak ostrej kampanii w Krakowie chyba jeszcze nie było. Głównym celem ataków jest faworyt przedwyborczych sondaży, niezależny kandydat Łukasz Gibała, który ostatecznie w pierwszej turze głosowania na prezydenta miasta znalazł się dopiero na drugim miejscu. Zagłosowało na niego 26,8 proc. wyborców, natomiast na kandydata KO Aleksandra Miszalskiego – 37,2 proc.

Potężne długi Gibały

Nie do końca wiadomo, czy ta niespodzianka to skutek błędów przy tworzeniu sondaży, czy też zdecydowała fala negatywnych komentarzy na temat biznesów Gibały, jakie rozlały się ostatnio po internecie oraz zakotwiczyły na przystankach komunikacji miejskiej w postaci banerów. Informują o ogromnych długach jego firmy (zajmuje się handlem, doradztwem i zarządzaniem), które sięgają 234 mln zł, a wierzycielami są spółki ojca Gibały. To nie świadczy dobrze o człowieku pragnącym rządzić drugim największym miastem w Polsce, z budżetem 8 mld zł.

Sprawą zajmuje się obecnie CBA – ma zbadać oświadczenie majątkowe kandydata po przekazaniu zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, które trafiło jesienią na ręce przewodniczącego Rady Miasta. Co ciekawe, był nim wtedy Rafał Komarewicz, dziś poseł Trzeciej Drogi i kandydat na prezydenta Krakowa, który w pierwszej turze zdobył tylko 3 proc. głosów.

Jednak to nie Komarewicz stoi za kampanią przeciwko Gibale. Kosztujące setki tysięcy plakaty sfinansował znany deweloper, co wiele mówi o lobby, które najbardziej obawia się Gibały. Kandydat wielokrotnie zarzucał rządzącemu miastem przez ponad dwie dekady prof. Jackowi Majchrowskiemu, że bezwzględnie „betonuje” Kraków, pozwalając tworzyć osiedla brzydkie, bez odpowiedniej infrastruktury i kiepsko skomunikowane z innymi dzielnicami. Gibała od lat współpracuje też z częścią ruchów miejskich, angażuje się w masę dzielnicowych projektów (walka z wysypiskami śmieci, wycinką drzew) i zapowiada bardziej restrykcyjne zasady oraz przyspieszenie tworzenia planów zabudowy oraz nowych terenów zielonych. W kampanii poparła go m.in. popularna posłanka Razem Daria Gosek-Popiołek.

Trochę jak kameleon

Problemem 46-letniego Gibały jest to, że spora grupa krakowian po prostu mu nie ufa, uważając, że np. w kwestiach politycznych skakał z kwiatka na kwiatek. Najpierw współpracował z konserwatywnym think tankiem Klub Jagielloński, potem przez dwie kadencje był posłem, najpierw w PO, a w końcu w Ruchu Palikota. Miał wtedy neoliberalne poglądy i opowiadał się za ograniczaniem wydatków państwa na cele publiczne, co kłóci się z jego obecnym aktywistycznym sznytem. Niemniej faktem jest też, że tego sznytu nie nabrał tuż przed wyborami, ale ładnych parę lat temu.

Biznesowo Gibała działał początkowo w branży turystycznej i współpracował z ojcem w branży alkoholowej, później zaś wszedł w przynoszącą mu zyski produkcję wkładów do drukarek 3D oraz desek kompozytowych. Dziś wiele osób w Krakowie zastanawia się więc, kto w jego imieniu obsadziłby urzędowe stanowiska? Partnerzy biznesowi? To nie najlepsza opcja. Aktywistyczne środowisko? Ono z kolei, zdaniem wielu wyborców, jest dobre w nakreślaniu wizji i alarmowaniu o problemach, ale może okazać się kiepskie przy podejmowaniu decyzji wymagających kompromisów – a na tym polega m.in. zarządzanie niemal milionowym miastem.

Baron turystyczny z PO

Stąd też zapewne wziął się sukces wyborczy i pierwsze miejsce 43-letniego Aleksandra Miszalskiego, wieloletniego szefa lokalnych struktur PO, działającego w niej od 15 lat. Na mieście można było usłyszeć, że dla sporej grupy ludzi wybór Gibały to jednak niewiadoma, Miszalski zaś to gwarancja znanej drogi. Za kandydatem stoją rząd i większość parlamentarna, co z kolei może oznaczać łatwiejszy dostęp do funduszy centralnych.

Ponadto tak naprawdę większość wyborców nie pragnie rewolucji w mieście i zajęta jest swoimi sprawami. Ludzie są zmęczeni w wyniku pandemii, inflacji, wojny w Ukrainie i ciągłych konfliktów na poziomie krajowym, nie mają też wcale najgorszego zdania na temat epoki Majchrowskiego. Miasto rozwijało się za jego rządów prężnie, choć oczywiście pytaniem pozostaje, na ile była to zasługa samych władz, a na ile dobrej koniunktury dla tego miasta – niestety, dziś zadłużonego na niemal 6 mld zł.

Faktem jest, że krakowianie byli już nieco zirytowani coraz bardziej alienującym się Majchrowskim. On sam nie miał ochoty na niepewną walkę o kolejną (ostatnią) kadencję, a jego nominat Andrzej Kulig ledwo przekroczył 7 proc. poparcia.

Dla wielu wyborców Aleksander Miszalski jawi się jako wybór bezpieczny. Trochę kontynuacja, ale w innych dekoracjach. Niektórzy nie mogą co prawda zrozumieć, że jeszcze pół roku temu Miszalski deklarował ciężką pracę nie dla miasta, tylko dla kraju w parlamencie, zdobywając mandat posła KO, ale to akurat normalne w polskiej polityce. Gorzej, że jego zwycięstwo w Krakowie nie oznacza, by mieszkańcy mogli liczyć na wrażliwość w kwestii jednej z ich najważniejszych bolączek, czyli podporządkowania miasta branży turystycznej. Zalew hoteli, hosteli i apartamentów, galopujące ceny mieszkań, drożyzna na Starym Mieście i hałas – to nieustanny czynnik stresogenny, który sprawił, że mieszkańcy od lat czują, iż są gośćmi we własnym domu.

Tymczasem wybór Miszalskiego to wybór człowieka, który przez lata zbijał fortunę na popularności Krakowa na świecie i jest często nazywany „baronem turystycznym”. Miał hotele i hostele w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Poznaniu, a także w Austrii i na Słowacji. Gdy ogłosił chęć kandydowania na prezydenta Krakowa, zbył udziały na rzecz młodszego brata. Wcześniej, jako poseł PO, zgłaszał interpelacje, w których domagał się zwiększenia rządowej pomocy dla branży turystycznej, po czym sam z niej korzystał – dotacje sięgają milionów złotych.

Co zrobią wyborcy PiS

Kto ostatecznie wygra? Obecnie faworytem jest Miszalski, gdyż widać wyraźnie, że wybory samorządowe w sporej mierze stały się przedłużeniem rozgorączkowanej polityki krajowej, a wyborcy niezbyt się orientują w sprawach samorządowych – także z racji postępującego upadku mediów lokalnych, które zwykle dostarczają wiedzy o mieście.

Już przed pierwszą turą Miszalski zdobył poparcie dwóch kandydatów, którzy zrezygnowali z wyścigu. Zapewne na niego również przejdą głosy oddane na Kuliga, w końcu PO dość zgodnie współpracowała z Majchrowskim w epoce jego rządów. Nie wiadomo, jak zagłosują wyborcy Komarewicza (Trzecia Droga) oraz Konrada Berkowicza (Konfederacja), których w sumie poparło 12 proc. krakowian.

Istotniejszym języczkiem u wagi mogą być jednak wyborcy PiS, którzy na swojego kandydata w pierwszej turze oddali prawie 20 proc. wszystkich głosów. Stawiam jednak na to, że zdecydowana większość z nich zostanie w domu. Miszalski nie jest politykiem z pierwszej ligi i ciężko uwierzyć, by sympatycy PiS szli na wybory tylko po to, by zaszkodzić Donaldowi Tuskowi głosując na Gibałę, z jego rysem aktywistycznym i przeszłością u Palikota. Gibała ma szansę tylko wtedy, jeśli okaże się, iż jego wyborcy zostali przed pierwszą turą zdemobilizowani korzystnymi sondażami i w słoneczną niedzielę pojechali na piknik, a teraz się przestraszyli i pójdą do urn. Na pewno w mobilizacji elektoratu pomogą Gibale aktywiści, ale musieliby ruszyć z domów sporą grupę. Patrząc na spokojną atmosferę w mieście mam duże wątpliwości, czy Gibale uda się dogonić rywala.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej