Pióra i maczugi, 
czyli kultura w szponach polityki



„Nikt dziś nie uwierzy – w takiej atmosferze, jaka u nas panuje – w bezinteresowność twojego krytycznego sądu. Każde zdanie będzie dowodem, że uczestniczysz w spisku politycznym Żydów i masonów, albo uknutego przeciw Żydom i masonom” – pisał Andrzej Werner. Jego artykułem rozpoczęliśmy na naszych łamach dyskusję o uwikłaniu kultury w politykę. Ze stwierdzeniami Wernera polemizowali m.in. Stefan Chwin („Że ktoś namiętnie, z furią zjeżdża czyjąś powieść za to, że czuje w niej zapach liberalno-demokratycznej politycznej poprawności albo woń ksenofobicznej myśli narodowej? Ależ proszę bardzo!”), Jarosław Klejnocki („Wolny rynek idei generuje podobne patologie, jak wolny rynek w sferze ekonomii. Przestrzeń kultury może być również postrzegana jako sfera wpływów, możliwości i wreszcie – władzy”) oraz Przemysław Czapliński i Anna Nasiłowska.





 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
 

do góry

 

© 2000 Tygodnik Powszechny
Szczegółowe informacje o Redakcji; e-mail: redakcja@tygodnik.com.pl