Tolkien: hobbici i krytycy

TOMASZ FIAŁKOWSKI

 


Panu Profesorowi 
Przemysławowi Mroczkowskiemu


1. Gdy przed pięciu laty w brytyjskim plebiscycie na „książkę stulecia” zwyciężył „Władca Pierścieni”, wśród pisarzy i krytyków zapanowała konsternacja. Niektórzy podejrzewali spisek działaczy Towarzystwa Tolkienowskiego, inni, nie kwestionując wyników, uznali je za przygnębiające świadectwo czytelniczych gustów, a nawet „czarny dzień brytyjskiej kultury”. Odezwali się oczywiście także obrońcy Tolkiena, przeważało jednak zakłopotanie i powróciły zarzuty, powtarzane od czasów, gdy historia Froda Bagginsa i Drużyny Pierścienia po raz pierwszy ukazała się drukiem: to opowieść dla dorastających chłopców, a jej cechą naczelną jest eskapizm, ucieczka od rzeczywistości.
Potem odbyło się jeszcze kilka plebiscytów, z podobnym wynikiem. Dziś z kolei jesteśmy świadkami olbrzymiego medialnego szumu wokół ekranizacji tolkienowskiej powieści. Największy budżet w dziejach kina i niespotykane stopniowanie napięcia: premiery kolejnych części rozłożone na trzy lata, zabieg nieco ryzykowny już choćby dlatego, że „Władca Pierścieni” – co jego autor zawsze podkreślał – nie jest „trylogią”, lecz jedną długą powieścią podzieloną na tomy z przyczyn czysto technicznych. Nominacje do Oskara, reklamowe klipy, billboardy: biedni hobbici znaleźli się w centrum świata kultury masowej, którego ich twórca szczerze nienawidził.
Warto oderwać się od tego szumu i zapomnieć na chwilę o etykietach, jakimi Tolkiena się obdarza. Wrócić do autora i jego dzieła, przypomnieć niezwykłą historię, która wymyka się łatwemu osądowi.

2. John Ronald Reuel Tolkien urodził się 3 stycznia 1892 roku w Afryce Południowej, w Bloemfontein, stolicy Wolnego Państwa Orania. Jego ojciec Arthur kierował tam od roku filią Banku Afrykańskiego. Tolkienowie mieli niemieckie korzenie (pierwotnie ich nazwisko brzmiało Tollkühn), przybyli do Anglii w wieku XVIII. Matka Ronalda, Mabel Suffield, pochodziła ze starej rodziny z hrabstwa Worcestershire. „Z gustu, zdolności i wychowania jestem Suffieldem” – pisał autor „Hobbita”.
W 1894 roku urodził się Tolkienom drugi syn, a w roku następnym Mabel z dziećmi popłynęli do Anglii, bowiem chłopcom źle służył afrykański klimat. Ronald zapamiętał postać ojca, jak maluje na wieku podróżnego kufra swoje inicjały. Widział go wtedy ostatni raz; w lutym 1896 przyszła wiadomość o niespodziewanej śmierci Arthura. 

3. Mimo pomocy bliskich, sytuacja materialna osieroconej rodziny nie przedstawiała się najlepiej. W 1896 Mabel wyprowadziła się z domu rodziców w Birmingham do położonej nieopodal wioski Sarehole. „W życiu Ronalda przeprowadzka ta wywołała głębokie i trwałe skutki – pisze jego biograf Humphrey Carpenter. – W wieku, kiedy właśnie kształtowała się jego wyobraźnia, znalazł się na angielskiej wsi”. Wsi trwającej niby wyspa tradycji wśród morza zmian epoki industrialnej. Dla Tolkiena stanie się ona rajem utraconym; wizja Shire’u z „Władcy Pierścieni” i dramatyczny obraz dewastacji kraju hobbitów za sprawą Sarumana, wiele zawdzięczają wspomnieniu Sarehole.
W tamtych latach zaszło jeszcze jedno wydarzenie, które miało istotny wpływ na ukształtowanie się osobowości przyszłego pisarza. W roku 1900 jego matka przeszła na katolicyzm i w tej wierze postanowiła wychowywać obu synów, mimo sprzeciwu zarówno Suffieldów, jak i Tolkienów. Zaprzyjaźniła się z księdzem Francisem Morganem z Oratorium w Birmingham, założonego przez Johna Henry’ego Newmana. Ks. Morgan został wkrótce opiekunem obu chłopców; Mabel bowiem, chora na cukrzycę, zmarła w 1904 roku. Dla Ronalda wierność pamięci ukochanej matki stała się równoznaczna z wiernością jej religii. Do końca życia pozostanie gorliwym i ortodoksyjnym katolikiem. Jego najstarszy syn John przyjmie święcenia kapłańskie. Religijność Tolkiena znalazła pośrednie odbicie w jego dziele, więcej jednak można się o niej dowiedzieć z listów, pisanych podczas II wojny do syna Christophera, który służył wtedy w lotnictwie. Miłośnik tradycji, Tolkien niechętnie przyjął soborową reformę liturgii; jak wspomina prof. Przemysław Mroczkowski, który poznał Tolkiena podczas pobytu w Oksfordzie, ten zawsze modlił się z łacińskiego mszału.

4. W 1900 roku Ronald został przyjęty do Szkoły Króla Edwarda w Birmingham. Mógł tu rozwijać talenty filologiczne, które odkryła w nim wcześniej matka; łacina i greka stanowiły podstawę nauczania. Wagony z węglem na kolejowej bocznicy opatrzone dziwnymi nazwami: Nantyglo, Blaen-Rhondda, Penrhiwceiber, uświadomiły mu istnienie języka walijskiego. Wychowawca klasy był z zamiłowania mediewistą, recytował uczniom „Opowieści kanterberyjskie” w średnioangielskim oryginale. To dzięki niemu Ronald zetknął się też ze staroangielskim i po raz pierwszy przeczytał „Beowulfa”, poemat, który uzna za jedno z największych dzieł wszechczasów. Od kolegi odkupił książkę o wymarłym języku Gotów; otworzywszy ją, doznał „uczucia co najmniej tak radosnego, jak przy pierwszym otwarciu Homera Chapmana” (w sławnym sonecie „Po pierwszym zajrzeniu do Homera w przekładzie Chapmana” John Keats pisze: „Było tak, jakbym nową pośród nieba / Dostrzegł planetę...”). Z równą fascynacją pochłonął później „Kalevalę”; zarówno ze względu na melodyjność fińskich nazw, jak i dla bogactwa zawartej w poemacie mitologii. Swoimi odkryciami dzielił się z przyjaciółmi podczas spotkań TCBS (Tea Club and Barrovian Society) – nieoficjalnego stowarzyszenia, któremu początek dały herbatki w szkolnej bibliotece.
Szukanie wspólnych korzeni poszczególnych języków, analizowanie ich struktury i rozwoju, pchnęło go do tworzenia języków własnych. I to był początek tolkienowskiego świata, który z latami coraz bardziej się rozrastał. W 1951 roku Tolkien pisał do Miltona Waldmana: „Dzieło zaczęło się razem ze mną... nie pamiętam czasu, kiedy go nie budowałem. Wiele dzieci tworzy albo zaczyna tworzyć wymyślone języki. Ja to robię od czasu, kiedy nauczyłem się pisać. Oczywiście, jako zawodowy filolog zmieniłem gust, ulepszyłem teorię i, prawdopodobnie, rzemiosło”.

5. W 1911 roku dzięki stypendium Tolkien rozpoczął studia w Oksfordzie. Odbywał studia klasyczne, jako przedmiot specjalny wybrał filologię porównawczą wykładaną przez Josepha Wrighta, wybitnego uczonego, autora wspomnianej pracy o języku gockim; to Wright doradził mu naukę walijskiego. W 1913 roku przeniósł się na anglistykę, skupiając się na językoznawstwie; jego przedmiotem specjalnym był teraz staroislandzki. Lektura sag i „Eddy” stała się kolejnym źródłem inspiracji Tolkiena-pisarza. Wiele lat później napisze do islandzkiej tłumaczki „Hobbita”: „Od dawna miałem nadzieję, że któraś z moich książek zostanie przełożona na islandzki – język, który moim zdaniem pasuje do nich lepiej niż jakikolwiek inny”. Podczas końcowego egzaminu z języka i literatury angielskiej w czerwcu 1915 otrzymał pierwszą lokatę.
Jego życie osobiste bardzo się w tym czasie skomplikowało. W 1908 roku, mieszkając na stancji w Birmingham, poznał starszą od siebie o trzy lata Edith Bratt, jak i on sierotę. Między młodymi nawiązał się niewinny romans: spotkania w herbaciarni, wycieczki rowerowe, długie spacery. Ks. Morgan zareagował ostro, nakazując zerwanie znajomości. Edith wyjechała z Birmingham. „Musiałem wybierać między nieposłuszeństwem i zasmuceniem (lub oszukaniem) opiekuna, który był mi ojcem bardziej niż większość prawdziwych ojców, a odłożeniem romansu do czasu ukończenia 21 lat – opowiadał później synowi. – Przez prawie trzy lata nie widziałem się z moją ukochaną”. Jednak nie zrezygnował: w noc 21 urodzin napisał do Edith, w kilka dni później pojechał do niej, skłonił do zerwania zawartych już zaręczyn z kim innym i poprosił o rękę. Ślub wzięli w marcu 1916. W maju zaś – wspominał – „przepłynąłem Kanał i udałem się na rzeź nad Sommą”.
Romantyczna historia miłosna, w której spotykają się Uczucie, Wierność, Honor i Obowiązek, powraca w świecie tolkienowskiej fikcji, choćby w historii Aragorna, który czekał znacznie dłużej, by mógł się dopełnić jego związek z Arweną. Małżeństwo Ronalda i Edith, nie wolne od napięć, dotyczących na przykład religii – Edith przeszła na katolicyzm, nie akceptowała jednak niektórych jego wymogów – przetrwało ponad pół wieku. Na ich wspólnym grobie, zgodnie z życzeniem Tolkiena, znalazły się imiona Lúthien i Berena – dwojga bohaterów jednej z legend mitycznego Śródziemia. Ta opowieść o miłości śmiertelnika do córki króla elfów zrodziła się, jak po śmierci Edith pisał Tolkien do syna, w 1917 roku „na polance porośniętej szalejem w okolicach Roos w Yorkshire”, gdzie urlopowany chwilowo z wojska Ronald i jego żona przeżywali szczęśliwe chwile.
Służba wojskowa, „rzeź nad Sommą”, w której polegli dwa przyjaciele z TCBS, makabryczne doświadczenie okopów – wojenna trauma wspólna całemu pokoleniu naznaczyła i autora „Władcy Pierścieni”, a choć powieść powstawała podczas następnego światowego konfliktu, przedostały się do niej, znacznie przefiltrowane, realia pierwszej Wielkiej Wojny, która także była końcem dawnego świata.

6. W 1918 roku Tolkien wrócił do Oksfordu i podjął pracę przy „New English Dictionary”. Dwa lata później przeniósł się na uniwersytet w Leeds. Latem 1925 roku został profesorem języka staroangielskiego w Oksfordzie. Cała rodzina – z trzema synami, Johnem, Michaelem i Christopherem – zamieszkała przy Northmoor Road. W 1929 Tolkienom urodziło się czwarte dziecko, córka Priscilla.
Pracy uniwersyteckiej Tolkiena towarzyszył drugi, ukryty nurt. Już w 1917 zaczął powstawać mitologiczny cykl, z którego wyrósł potem „Silmarillion”. Miał to być, jak tłumaczył Tolkien w cytowanym już liście do Waldmana, „zbiór mniej lub więcej powiązanych z sobą legend, począwszy od tych największych, kosmogonicznych, aż do poziomu romantycznej baśni, które mógłbym zadedykować po prostu: Anglii, mojemu krajowi. Powinien on mieć zamierzony przeze mnie ton, chłodny i czysty, powinien tchnąć naszą atmosferą (klimatem i glebą północnego zachodu, to znaczy Brytanii i okolicznych części Europy, a nie Włoch czy rejonów Morza Egejskiego, a jeszcze mniej Wschodu) i odznaczać się delikatnym, ulotnym pięknem, takim, jakie niektórzy określają przymiotnikiem »celtyckie« (chociaż trudno je znaleźć w oryginalnych dawnych celtyckich przedmiotach)”. 
Zamysł, który sam Tolkien nazwał, usprawiedliwiając się, „absurdalnym”, realizowany był z wielką konsekwencją. Mit kosmogoniczny zawarty jest w „Ainulindale”, tolkienowskiej Księdze Rodzaju. Na szczycie hierarchii znajduje się Eru Iluvatar, Jedyny, i wywiedzeni z jego myśli Ainurowie. Muzyka Ainurów dała początek światu, przyjmując dzięki Eru postać widzialną. Niektórzy Ainurowie, zwani Valarami, zdecydowali się wejść w świat, a potem zstąpić na Ardę, czyli Ziemię, siedzibę Dzieci Iluvatara, elfów i ludzi. Najpotężniejszy z Ainurów, Melkor, buntując się, wniósł w ten świat zarodki zła i stał się Nieprzyjacielem, Morgothem. 
Właściwy „Silmarillion” to historia Pierwszej Ery Śródziemia, zakończonej zniszczeniem potęgi Morgotha; głównymi bohaterami są elfowie, obok nich jednak pojawiają się ludzie. Cykl drugi obejmuje opowieści z Drugiej Ery, kiedy wykuto Pierścienie Władzy. To czas chwały i upadku Numenoru, wyspiarskiego królestwa ludzi. Pochłonęła je ogromna fala, Numenorejczycy dali się bowiem zwieść uwięzionemu przez nich Sauronowi, niegdyś słudze Melkora, teraz posiadaczowi Jedynego Pierścienia, i wyruszyli na podbój siedziby Nieśmiertelnych. Drugą Erę zamyka Ostatni Sojusz – władcy elfów Gil-Galada i ocalonego z zagłady Numenoru Elendila. Bitwa z Sauronem kończy się jego klęską i odebraniem mu Pierścienia, ale i śmiercią obu sojuszników. 
W Trzeciej Erze, w której rozgrywa się akcja „Władcy Pierścieni”, Sauron powraca, odbudowuje swe królestwo i wytęża siły, by odzyskać zaginiony Pierścień. To zarazem czas zmierzchu żywego mitu. „Nowa sytuacja w końcu nieuchronnie prowadzi do zwykłej Historii – pisał Tolkien. – Przeminął »mitologiczny« czas, kiedy na Najdalszym Zachodzie istniał fizycznie Valinor, kraina Valarów (lub, jeśli wolisz, bogów) albo eldaicka (elfia) nieśmiertelna Wyspa Eressea; albo Wielka Wyspa Westernesse (Numenor-Atlantyda). Po upadku Numenoru i jego zniszczeniu wszystko to zostało usunięte z »materialnego« świata... Mogli tam wciąż żeglować jedynie Eldarowie (lub Elfy Wysokiego Rodu), porzucając czas i śmiertelność, lecz bez możliwości powrotu”.
Zaludniające Śródziemie plemiona otrzymały własne języki i pisma. „Tym istotom, które po angielsku w sposób mylący nazywam »elfami« (przypisując temu słowu jego dawne znaczenie, które przetrwało aż do czasów Spensera – zaraza na Willa Szekspira i jego przeklęte pajęczyny [chodzi o elfa Pajęczynkę z orszaku Tytanii w „Śnie nocy letniej” – TF]), dałem dwa spokrewnione ze sobą języki, posiadające pisaną historię oraz formy naukowo wyprowadzone ze wspólnego pnia”. Języki te – quenya i sindarin – noszą piętno jego fascynacji fińskim i walijskim. 

7. 11 maja 1926, podczas zebrania wydziału anglistyki, Tolkien poznał nowego wykładowcę w Magdalen College; był nim Clive Staples Lewis, późniejszy autor „Opowieści z Narnii”. Mimo początkowego dystansu („Nieszkodliwy, ale przydałoby mu się kilka szturchańców” – tak skwitował Tolkiena Lewis w swoim dzienniku) wkrótce połączyła ich przyjaźń, umocniona długą nocną rozmową we wrześniu 1931 roku. Rozmowa ta skłoniła Lewisa – z urodzenia protestanta, później ateistę, następnie zaś teistę odrzucającego prawdy wiary – do powrotu do chrześcijaństwa i do Kościoła anglikańskiego. 
Nawrócenie Lewisa znalazło odbicie zarówno w jego licznych esejach, jak i w jego beletrystyce. On sam zaś stał się w latach 30. i 40. spiritus movens nieformalnej grupy, znanej jako Inklingowie. Lewis, Tolkien, Charles Williams i inni spotykali się w czwartkowe wieczory w Magdalen College, by czytać swoje utwory i dyskutować o nich. Innym miejscem spotkań był pub „Pod Orłem i Dzieckiem”, zwany przez nich „Pod Ptakiem i Pędrakiem” (nie darmo Tolkien obdarzył swych bohaterów zamiłowaniem do piwa i fajki...). To właśnie członkowie grupy jako pierwsi poznali kolejne rozdziały „Władcy”. Najpierw jednak pojawił się „Hobbit”.
Zabawna, ale i trochę straszna opowieść o tym, jak zaprzysięgły domator, hobbit Bilbo Baggins, za sprawą czarodzieja Gandalfa wyruszył z krasnoludami na pełną przygód wyprawę, zakończoną pokonaniem smoka Smauga i zdobyciem jego skarbów, powstała jako rodzaj prywatnej zabawy, a jej kolejne partie Tolkien czytał dzieciom. Niedokończony maszynopis znalazł się w rękach redaktorki londyńskiego wydawnictwa Allen&Unwin, która zachęciła autora do dopisania finału. Recenzentem wydawniczym został dziesięcioletni syn prezesa firmy, Rayner Unwin. „Ta książka – stwierdził – z dodaniem map, nie potrzebuje żadnych ilustracji jest dobra i powinna podobać się wszystkim dzieciom w wieku od 5 do 9 lat”. Chłopiec zarobił szylinga, książka została przyjęta i ukazała się we wrześniu 1937. Odniosła sukces i zebrała pochwalne recenzje.
Gdy Stanley Unwin ostrzegł Tolkiena, że „w przyszłym roku mnóstwo czytelników będzie domagało się od Pana czegoś więcej o hobbitach”, ten odpowiedział: „pan Baggins już w pełni wyraził cechy rodzinne zarówno Tuków, jak i Bagginsów”. Dodał jednak: „Mam jednak aż za wiele do powiedzenia, a dużo już napisałem, o świecie, do którego wprowadziłem tego hobbita” i wkrótce przekazał wydawcy „Quenta Silmarillion”. Recenzent, Edward Crankshaw, chwalił „zwięzłość i dostojeństwo” opowieści: „Ma w sobie coś z tego szalonego, pełnego życia piękna, które zdumiewa wszystkich Anglosasów stojących w obliczu sztuki celtyckiej”. Tolkien nie bardzo się z tym zgadzał; dzieła celtyckie, pisał, „są jak rozbity witraż, złożony bez planu. Są w rzeczywistości »szalone« – ale ja chyba nie”. I dodawał: „Historia pana Bagginsa zaczęła się jako komiczna opowiastka wśród konwencjonalnych i roztrzepanych karłów rodem z baśni braci Grimm, a później została wciągnięta na krawędź mitologii – tak że nawet wyjrzał zza tej krawędzi straszliwy Sauron. A cóż więcej mogą zdziałać hobbici? Mogą być komiczni, lecz taka komedia jest błaha, chyba że skontrastuje się ją ze sprawami bardziej zasadniczymi”. 
1 lutego 1938 zapytał Stanleya Unwina, czy jego syn, „bardzo rzetelny krytyk”, zechciałby przeczytać pierwszy rozdział dalszego ciągu „Hobbita”. Kilka dni później maszynopis „Zabawy z dawna oczekiwanej” znalazł się w wydawnictwie. Był to początek „Władcy Pierścieni”...

8. Powieść powstawała przez dziesięć lat, rozrastając się i wymykając spod kontroli. „Obawiam się – pisał w lipcu 1944 do Christophera – że zbytnio wydłużając i komplikując mój ciąg dalszy i przeciągając jego pisanie, popełniłem wielki błąd. Epicki temperament w tej zatłoczonej erze, oddanej wartko toczącym się drobiazgom, to przekleństwo!”. Punktem wyjścia jest beztroski opis przyjęcia urodzinowego Bilba, szybko jednak z klimatu „Hobbita” przenosimy się w zupełnie inne rejony, choć uczynienie hobbitów głównymi bohaterami pozwala i później przełamywać „styl wysoki” epickiej narracji humorystycznymi wtrętami. Będziemy świadkami zmagań o los Śródziemia, w których najcięższe brzemię spoczywa na istotach z pozoru najsłabszych. Trzeba zniszczyć Pierścień, by to jednak uczynić, należy dotrzeć do Ognistej Góry w Mordorze, królestwie Saurona. Wędrówka Dziewięciu, przedstawicieli elfów, ludzi, krasnoludów i hobbitów pod wodzą Gandalfa, zmieni jej uczestników, przede wszystkim zaś Powiernika Pierścienia Froda Bagginsa.
I nie będzie jednoznacznego happy endu. Zło ponosi klęskę, jednak za cenę odejścia ze Śródziemia elfów i całego piękna, jakie tworzyli. Frodo bohatersko dotarł do celu – i w ostatniej chwili zawiódł, nie oparł się sile Pierścienia, chciał go zatrzymać. Jego zniszczenie dokonało się przypadkiem, za sprawą nieszczęsnego, budzącego zarazem litość i odrazę Golluma. Ale czy rzeczywiście był to przypadek? Pod powierzchnią wydarzeń tworzących tkankę fabularną powieści drzemią mityczne pokłady, do których odsyła nas czasem jakaś aluzja, a nad światem Śródziemia, choć z pozoru obywa się on bez religii, czuwają wyższe moce. „Władca Pierścienia” to nie suchy alegoryczny moralitet o walce Dobra ze Złem – Tolkien nie cierpiał alegorii! – ale wielowarstwowa, pełnokrwista opowieść, której podskórnymi tematami są teologiczne kwestie ofiary i łaski, wyrzeczenia i daru, cierpienia i odkupienia. 
Tolkiena irytowało też przykładanie do „Władcy” politycznego klucza. Gdy autor przedmowy do wydania szwedzkiego utożsamił Saurona ze... Stalinem, replikował: „Umieszczenie Mordoru na wschodzie było w mojej »mitologii« spowodowane prostą koniecznością narracyjną i geograficzną”. Wcześniej zaś tłumaczył w liście do Joanny de Bortadano: „Jeżeli w mojej opowieści znajduje się jakiekolwiek odniesienie do współczesności, to chyba do tego, co wydaje mi się najbardziej rozpowszechnionym założeniem naszych czasów: że jeśli można coś zrobić, to trzeba to zrobić. Wydaje mi się to całkowicie fałszywe. Największe przykłady działania ducha i rozumu można znaleźć w abnegacji”.
Za to w dookolnej rzeczywistości znajdował refleks budowanej przez siebie fikcji. W maju 1944 zauważył w liście do Christophera: „Usiłujemy pokonać Saurona za pomocą Pierścienia. I (jak się wydaje) odniesiemy sukces. Karą za to jednak jest wyhodowanie nowych Sauronów i powolna przemiana ludzi i elfów w orków” (czyli twory Nieprzyjaciela, obrzydliwą karykaturę wolnych istot). A we wrześniu tegoż roku, komentując artykuł, którego autor wzywał do systematycznej eksterminacji narodu niemieckiego po zwycięstwie militarnym, powtarzał: „Nie można walczyć z Nieprzyjacielem za pomocą jego własnego Pierścienia, samemu nie zmieniając się w Nieprzyjaciela; niestety jednak wydaje się, że mądrość Gandalfa dawno temu odeszła razem z nim na Prawdziwy Zachód...”.

9. „Moje poglądy polityczne – pisał Tolkien do Michaela w 1943 roku – coraz bardziej skłaniają się ku Anarchii (w rozumieniu filozoficznym, w którym oznacza ona zniesienie wszelkiej kontroli, nie zaś mężczyzn z bokobrodami podkładających bomby) – lub ku Monarchii »niekonstytucyjnej«. Aresztowałbym każdego, kto używa słowa »Państwo« (w jakimkolwiek innym znaczeniu niż nieożywione królestwo Anglii i jego mieszkańcy: rzecz pozbawiona władzy, praw i rozumu); a po daniu mu szansy odwołania swoich słów, gdyby okazał się uparty, straciłbym go!”.
I jeszcze cytat z listu do Christophera, rok 1943: „Nic do czytania – nawet w gazetach tylko teherański szum. Chociaż muszę przyznać, że uśmiechnąłem się krzywo (...), kiedy usłyszałem, jak ten krwiożerczy stary morderca Józef Stalin zaprosił wszystkie narody do włączenia się w szczęśliwą rodzinę ludzi dążących do zniesienia tyranii i nietolerancji! (...) Hm, no cóż! Ciekawe, czy (jeśli przeżyjemy tę wojnę) dla takich reakcjonistów jak ja (i Ty) zostanie jakaś nisza tolerancji. Im sprawy stają się większe, tym mniejszy, nudniejszy lub bardziej płaski robi się nasz glob. Wkrótce będzie to jedno przeklęte, prowincjonalne przedmieście. Ależ będziemy szczęśliwi, kiedy amerykańskie urządzenia sanitarne, gadki podnoszące morale, feminizm i produkcja masowa zostaną wprowadzone na całym Bliskim Wschodzie, Środkowym Wschodzie, w ZSRR, na pampie, w Gran Chaco, dorzeczu Dunaju, Afryce Równikowej, w Bliższej, Dalszej i Wewnętrznej Mambolandii, w Gondwanie, Lhasie i zabitych deskami wioskach Berkshire! (...) Ale poważnie: rzeczywiście ten ameryko--kosmopolityzm bardzo mnie przeraża”.
Widoczne w tych cytatach „anarchiczny konserwatyzm” i antyindustrialna fobia wyraźne odzwierciedlenie znalazły na kartach „Władcy”. I to one zapewne stały się przyczyną popularności Tolkiena wśród amerykańskich studentów lat 60., popularności, którą przypomina obok Czesław Miłosz. „Hasła takie jak POPIERAJ SWOJEGO LOKALNEGO HOBBITA, GANDALF NA PREZYDENTA, FRODO ŻYJE! pojawiały się wszędzie – od wagonów metra w Nowym Jorku po znaczki do przypinania w Shiprock w stanie Nowy Meksyk” – pisze Daniel Grotta. Zjawisko, które sam pisarz traktował z daleko idącą rezerwą, można wytłumaczyć pewnymi elementami jego twórczości, choć buntownicy z kampusów dosyć dowolnie sobie z nią poczynali. 

10. Pierwsze dwa tomy „Władcy” ukazały się w wydawnictwie Allen&Unwin w sierpniu i listopadzie 1954 roku, tom trzeci rok później. „Ta książka jest jak grom z jasnego nieba. Powiedzieć, że dzięki niej w patologicznie antyromantycznych czasach nagle powrócił romans heroiczny w całej swej wspaniałości, bogactwie i bezwstydzie – to za mało... Nie jest to powrót, lecz postęp czy rewolucja, podbój nowych obszarów” – tak „Drużynę Pierścienia” witał C. S. Lewis. „Żadna książka, którą przeczytałem w ciągu ostatnich pięciu lat, nie dała mi więcej radości” – wtórował z Nowego Jorku znakomity poeta W. H. Auden. 
Obok pochwał pojawiły się od razu głosy krytyczne: dotyczyły zwłaszcza stylu i kreacji postaci. „Wszystkie postacie to chłopcy przebrani za dorosłych bohaterów” – napisał Edwin Muir. „Niech diabli wezmą Muira i jego opóźnione dorastanie” – komentował Tolkien. Opinie stawały się coraz bardziej podzielone. „Nikt nie wydaje się mieć umiarkowanego zdania – zauważał Auden – ludzie uznają książkę, jak ja, za majstersztyk swojego gatunku, albo nie mogą jej znieść”. I tak miało pozostać do dzisiaj.
W 1959 roku Tolkien, od końca wojny piastujący katedrę anglistyki w oksfordzkim Merton College, przeszedł na emeryturę. Lata 60. to czas rosnącego sukcesu jego powieści. Do sukcesu przyczyniło się zresztą tanie pirackie wydanie kieszonkowe amerykańskiej oficyny Ace Book. Nacisk wielbicieli Tolkiena, do których pisarz zwrócił się o pomoc, sprawił, że księgarze zaczęli wycofywać książkę ze sprzedaży; przestraszony wydawca zaproponował ugodę, a hałas wokół całej sprawy przysłużył się także i droższej edycji mającej placet autora. 
W tych latach Tolkien przygotował edycję kilku mniejszych utworów i próbował dokończyć pracę nad „Silmarillionem”, którego domagał się teraz wydawca, choć kiedyś nie chciał go wydrukować razem z „Władcą”. Czytelnicy zasypywali go jednak listami, na które starał się odpowiedzieć, od pracy odrywały go domowe obowiązki związane z niedomaganiami Edith, czasem zaś zamiast pracować układał godzinami pasjanse... 
W 1963 roku umarł Lewis. Tolkien nigdy nie pogodził się z jego późnym małżeństwem (które jest kanwą filmu Richarda Attenborough „Cienista dolina”) i relacje między przyjaciółmi znacznie się popsuły, teraz jednak napisał do córki: „Dotąd odczuwałem to, co zwykle jest udziałem człowieka w moim wieku – czułem się jak stare drzewo, które traci po kolei wszystkie swoje liście; to natomiast odczułem jak cios topora przecinający korzenie”. Osiem lat po Lewisie odeszła Edith; ostatnie lata jej życia spędzili w nadmorskim Bournemouth, gdzie czuła się najlepiej nie tylko zdrowotnie: „przestała być nieśmiałą, niepewną siebie, czasami zatroskaną żoną oksfordzkiego wykładowcy”, pisze Carpenter. 2 września 1973 zmarł po krótkiej chorobie sam Tolkien.

11. „Silmarillion” w opracowaniu Christophera Tolkiena ukazał się dopiero w cztery lata po śmierci autora. Później Christopher przygotował kolejne tomy mniej lub bardziej zaawansowanych opowieści, materiałów i szkiców, opatrując je komentarzem, a niekiedy uzupełniając; złożyły się one na monumentalną „Historię Śródziemia”. Mnożyć się poczęły rozmaite atlasy i przewodniki po wymyślonym przez Tolkiena świecie, a także grupy ludzi, którzy uczą się języka elfów i przybierają imiona wzięte z tolkienowskiej mitologii. Fantasy, gatunek, do którego chętnie przypisuje się Tolkiena (zwłaszcza gdy chce się go zlekceważyć), nieprawdopodobnie się rozrósł. Jednak „Władca Pierścieni” zajmuje wciąż miejsce osobne: pozostaje przedziwną mieszanką niezwykłej wyobraźni, filologicznej pasji, talentu narracyjnego i religijnego pojmowania świata.
Czy zaś przywiązanie do tej powieści dowodzi zdrożnego eskapizmu? Tolkien pisze w eseju „O baśniach”: „Nie podoba mi się ów ton pogardy i politowania, jaki towarzyszy dzisiejszemu mówieniu o ucieczce... W świecie, który osoby nadużywające tego pojęcia zwą prawdziwym życiem, ucieczka bywa z reguły czynem niewątpliwie użytecznym, a niekiedy nawet heroicznym... Czemuż gardzić człowiekiem, który, zamknięty w więzieniu, próbuje się z niego wydostać i powrócić do domu albo – jeśli to niemożliwe – myśli i rozmawia o innych sprawach niż dozorcy i mury więzienne?”. Nie wolno mylić ucieczki więźnia z rejteradą dezertera. Zresztą – pisze dalej – pociecha, jaką niosą baśnie, wywołana nagłym radosnym zwrotem akcji, „eukatastrofą”, nie jest już „eskapizmem” ani „ucieczką”. To „nagła i cudowna łaska, której powrotu nigdy nie można być pewnym”. Dobra nowina, dająca „ulotny przebłysk radości – owej radości, która czeka poza murami tego świata, równie przeszywającej co żal”. 

 

 

 

 

 

do góry

 

© 2000 Tygodnik Powszechny
Szczegółowe informacje o Redakcji; e-mail: redakcja@tygodnik.com.pl