Pamięć pojednana

 

KS. JAN KRACIK

 

Jedni widzą w tym znak autentyzmu, pokory i odwagi Kościoła, wzmacniający jego wiarygodność. Inni ubolewają nad ciągłym kajaniem się, które może niepokoić wiernych, a oszczercom Kościoła dostarczać argumentów. Jeszcze inni pytają: jak można obciążać żyjących winami dawnych pokoleń? Albo mierzyć ich czyny naszą świadomością etyczną? Za parę dni do nich wszystkich zwróci się celebrujący rozpoczęcie Wielkiego Postu w jubileuszowym roku 2000, Papież Jan Paweł II.

 

Gdyby jego liczne już prośby, o przebaczenie zła obecnego w kościelnej przeszłości, były staranniej czytane przed komentowaniem, obyłoby się bez wielu domysłów, obaw, nadinterpretacji, medialnych ekscytacji lub przemilczeń. Że zaś się nie obywa, a sprawa jest niezwykle ważna, Międzynarodowa Komisja Teologiczna, kierowana przez kardynała Josepha Ratzingera, opublikowała 7 marca obszerny dokument „Pamięć i pojednanie: Kościół i winy przeszłości”.

Autorzy tej deklaracji, stwierdziwszy, że w Kościele i poza nim przeważa przychylna reakcja wobec papieskiego przepraszania za historię, przyznają, że u niektórych budzi to zakłopotanie i wspomniane zastrzeżenia. Z myślą więc o nich Komisja, „w której reprezentowane są różne kultury i wrażliwości wewnątrz jednej wiary katolickiej” (delikatna sugestia naśladowania) pragnie wyjaśnić, po co te gesty przepraszania i jakie poprzedzają je założenia; kto tu podmiotem, kto adresatem, a co przedmiotem.

Chociaż papieże i sobory zajmowały się nadużyciami ze strony duchownych czy świeckich już w przeszłości, to jednak rzadko zdarzało się, by władze kościelne „same poczuwały się do brania za nie odpowiedzialności”. Dopiero Paweł VI, otwierając drugą sesję Vaticanum II, prosił Boga i prawosławnych braci o przebaczenie katolikom winy za grzech rozłamu. „W całej historii Kościoła nie ma precedensów” formułowania przez jego Magisterium podobnych przeprosin za przeszłość. Sobór wyraził ubolewanie z powodu udziału chrześcijan w dziejach prześladowań religijnych.

Jan Paweł II ponawia prośby o przebaczenie, wyliczając wiele faktów historycznych, które tego wymagają. Uczy przy tym, że choć grzech, skrucha i odpowiedzialność to sprawa osobista, a nie kolektywna czy dziedziczna, to przecież „wspomnienie zgorszeń z przeszłości może przeszkadzać dzisiejszemu świadectwu Kościoła”. Uznanie zaś wczorajszych win może sprzyjać współczesnemu pojednaniu i poprawie obrazu Kościoła, utożsamianego przez część opinii publicznej „z obskurantyzmem i nietolerancją”. W ślad za Kościołem katolickim, przedstawiciele innych wspólnot religijnych, rządów, państw, zaczynają przepraszać za nieprawości swych wspólnot w najnowszych czasach.

W Starym Testamencie odnaleźć można liczne prośby do Boga, by darował winy jednostce czy ludowi. To wyraz międzypokoleniowej solidarności, choć innych ludów nie prosi się jeszcze o przebaczenie. W Nowym Testamencie wybaczanie i pojednanie z Bogiem i bliźnimi zostało ściśle powiązane. Jest tam mocna świadomość uchybień popełnianych przez ochrzczonych. Ale pierwotny Kościół nie interesował się dawnymi grzechami. Był na to za młody, reprezentował też wysoki poziom moralny.

Teologiczną podstawę pokutnego odniesienia Kościoła do win swej przeszłości stanowi prawda, że do społeczności tej należą nie tylko święci, ale i grzesznicy. Osobista świętość czy grzech nie zamyka się tylko w wymiarze indywidualnym, pomagając lub przeszkadzając drugim w dążeniu do zbawienia. Macierzyństwo Kościoła (udział w nim każdego ochrzczonego zależy od siły jego wiary i miłości) oznacza także poczucie zranienia wskutek zdrad i upadków dzieci – oznacza branie na siebie ciężaru ich win. Zaiste, odwoływanie się do tego obrazu, nie sentymentalizujące lecz refleksyjne, niesie w sobie wielkie możliwości edukowania siebie i drugich do bycia Kościołem.

Zanim jednak zacznie się przepraszać, należy wiedzieć – za co?

Tu Komisja podkreśla potrzebę rozpoznania historycznego, które winno poprzedzić etyczne i teologiczne oceny. W opinii publicznej negatywne fakty dziejowe bytują nierzadko w emocjonalno-sensacyjnej aurze. Zatem – tu przypomniano parę oczywistości z warsztatu historyka – konieczne jest zbadanie uwarunkowań i mentalności epoki, dążenie do zrozumienia i samokrytycyzm wobec własnych interpretacji. Bez uprzedzeń, bez z góry przyjętych założeń i stronniczości czy uogólnień. Przy tym „należy unikać zarówno apologetyki, która chce wszystko usprawiedliwić, jak też niesłusznego obwiniania”. Pamiętając o różnicy czasów, o nieprzystawalności tamtej i współczesnej kultury, wzorców, ocen. Jednakże nie aż tak, by uwzględnianie kontekstów epok miało się kończyć uznawaniem ich za niepoznawalne, tudzież usprawiedliwianiem wszystkiego okolicznościami, co oznaczałoby relatywizm. Kościół bowiem „nie boi się prawdy, która wyłania się z historii, i gotów jest uznać błędy tam, gdzie one wystąpiły” (Jan Paweł II, 1 IX 1999).

Tu przypomniano i skomentowano parę takich sytuacji historycznych, głównie z dotychczasowych wypowiedzi Papieża: sprzeczny z wolą Chrystusa podział chrześcijaństwa, nietolerancja i przemoc w służbie prawdy (nawracanie gwałtem, naruszanie podstawowych praw człowieka), bolesne dzieje relacji z Żydami (ich bilans w ciągu 2 tys. lat „jest bowiem raczej negatywny”), częściowa odpowiedzialność katolików za teoretyczny i praktyczny ateizm.

Moralna odpowiedzialność Kościoła za grzechy jego przeszłości nie ma charakteru podmiotowego (ta ustaje wraz ze śmiercią sprawcy czynu – nie dziedziczy się jej), lecz przedmiotowy, tzn. taki, do którego można się dobrowolnie przyznawać albo nie. Od ciężaru tej odpowiedzialności można się uwolnić upraszając Boga o przebaczenie. Pomaga temu oczyszczenie pamięci, czyli wyzbycie się wszelkiej niechęci i agresji, będących spuścizną bolesnej przeszłości. Jej przezwyciężenie polega na zastępowaniu pamięci jątrzącej pamięcią pojednaną. Dojrzewa ona w cierpliwości, gdy trzeba – w dialogu. A gdy na wzajemność w uznaniu wspólnej winy nie pozwolą drugiej stronie przekonania, nie można tym się zasłaniać przed wyznaniem własnej części wspólnych grzechów historii.

„Obarczanie się winami przeszłości może stanowić dla wierzącego pewien sposób uczestnictwa w misterium” Ukrzyżowanego, biorącego na siebie winy wszystkich. Postawa ta chroni też przed starymi pokusami i staje się promocją „nieustannej reformy Ludu Bożego”. A kościelna prośba o wybaczenie nie jest przy tym udawaną pokorą ani zaprzeczaniem dwu tysięcy lat własnej, bogatej w świętość i zasługi historii, ale wyrazem zaufania do Prawdy, co wyzwala, niesie pojednanie i pokój.

Wszystko to zaś, nie stanowi uciekania w przeszłość przed podejmowaniem współodpowiedzialności za teraźniejszość. Zgodnie bowiem z postulatem wielu biskupów Jan Paweł II stwierdza, że kościelny rachunek sumienia winien się skupić na chwili obecnej, by chrześcijanie zastanowili się pokornie przed Bogiem „nad odpowiedzialnością, jaką i oni ponoszą za różne przejawy zła w dzisiejszym świecie”.

Im więcej Ewangelii dziś, tym mniej przeprosin jutro. „Chwałą Boga jest człowiek żyjący – życiem człowieka jest oglądanie Boga” – pisał cytowany w zakończeniu dokumentu św. Ireneusz. Ku przyszłości pielgrzymujemy jako Kościół. Dlatego dzisiejszy dzień jest zawsze ważniejszy od wczorajszego. I dlatego tak ważne jest porządkowanie pamięci. Nie żeby z niej cokolwiek wymazać, lecz aby uznać „niezbędny wymóg prawdy, która obok aspektów pozytywnych uznaje ograniczenia i słabości ludzkie różnych pokoleń uczniów Chrystusa. Prawda przyjęta stanowi źródło pojednania i pokoju, ponieważ, jak stwierdza sam Papież, »miłość prawdy, poszukiwanej z pokorą, jest jedną z wielkich wartości zdolnych do jednoczenia współczesnych ludzi«”. Od upowszechnienia tych poszukiwań zależy w dużej mierze przyszłość Kościoła.

Ks. Jan Kracik

 

 

 

 

 

do góry

 

© 2000 Tygodnik Powszechny
Szczegółowe informacje o Redakcji; e-mail: redakcja@tygodnik.com.pl