Mieszaniny


Hołd, czyli przeciwne bogi

Jan Błoński





Kto za granicą pomyśli o współczesnej literaturze polskiej, wspomni najpierw Gombrowicza i Miłosza. I słusznie. I ja więc na początku oddam im hołd. Obaj pełnią rolę wielkich przodków (czy patronów). Ale jawią się zarazem jako bóstwa sobie przeciwne. Główną tradycją polskiej literatury jest romantyzm. Gombrowicz jest radykalnie antyromantyczny... ale dorobił sobie – półpoważnie – sarmacką i barokową genealogię, twierdząc, że, niczym Mojżesz, wyprowadza polskiego ducha z domu niewoli. Miłosz nie przestaje powoływać się na Mickiewicza. Nawet w jego biografii istnieją uderzające analogie do losów wielkiego romantyka... Miłosz odżegnuje się jednak od rządu dusz.
Gombrowicz mało zawdzięcza swoim polskim poprzednikom; poezja Miłosza jest cała przesiąknięta aluzjami do rodzimej przeszłości. Gombrowicz we wszystkim odnajduje działanie ludzkich interakcji; Miłosz jawnie szuka trwałych wartości. Bóstwem Gombrowicza jest forma, zawsze zmienna, zawsze zależna od człowieka. Miłosz powiada, że zadaniem poezji jest odsłanianie i ocalanie bytu, który nabywa wiarygodności za sprawą transcendentnego fundamentu. Dlatego pragnie odbudować „wyobraźnię chrześcijańską”, podczas gdy Gombrowicz w „Ślubie” ogłasza się kapłanem „Kościoła ludzkiego”... spoza ludycznej i parodycznej postawy Gombrowicza przeziera dyskretnie nietzscheańskie (?) poczucie tragiczności. Miłosz jest, owszem, poetą ironii, ale przede wszystkim uwielbienia: nie przestaje mówić „tak” światu. Walcząc z sobą obaj ci pisarze uzupełniają się, ponieważ wcielają przeciwstawne ambicje i możliwości polskiej literatury.
Może to zabrzmieć zaskakująco: ale przecież i Miłosz, i Gombrowicz chcą być nauczycielami życia. Stawiają sobie śmiertelnie poważne zadanie: nie boją się słowa „rzeczywistość”.
Literatura to takie mówienie o rzeczywistości – o świecie – do jakiego nie jest zdolna ani nauka, ani filozofia. Inna rzecz, że to mówienie dosłyszeć można było tylko w kręgach wysokiego wtajemniczenia. Dopiero nagroda Nobla przerwała milczenie wokół Miłosza (a i to niezupełnie). Zaś spór z cenzurą o kilka zdań Gombrowicza opóźnił o kilkanaście lat wydanie i upowszechnienie jego pism. Na dobrą sprawę dopiero dzisiaj szersza publiczność uprzytomniła sobie znaczenie i oryginalność wygnanych z własnego kraju pisarzy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nr 33 (2771), 18 sierpnia 2002

do góry

 

© 2000 Tygodnik Powszechny
Szczegółowe informacje o Redakcji; e-mail: redakcja@tygodnik.com.pl